czwartek, 22 stycznia 2015

Moje mieszkanie po remoncie - przedpokój- odsłona II


W naszym mieszkaniu mamy dwa przedpokoje. Na szczęście nie są zbyt duże i nie zabierają niepotrzebnie miejsca oraz przestrzeni z metrażu naszego domu. Gdy dwa lata temu kupiliśmy nasze M na przedpokoju witała gości duża orzechowa szafa typu KOMANDOR. O zgrozo . No niby fajnie bo pakownie , niby ma duże lustro więc można rzucić okiem przed wyjściem czy wszytko ok, a i tak buty całej rodziny stały w przejściu przy szafie. I nie żebyśmy byli mega bałaganiarzami,  po prostu  szafa nie spełniała swojej funkcji. Więc pod czas remontu poszła na pierwszy plan. Oczywiście mieszkając w bloku nie mogliśmy się jej od tak pozbyć. Znalazłam dla niej idealne miejsce u Wiktorka w pokoju a dokładnie po drugiej stronie ściany w przedpokoju co idealnie zgrało się z wymiarami. Mój maż co prawda od początku był zakochany w tej szafie i miał zylion argumentów dla których powinniśmy zostawić ją tam gdzie była ale po moim marudzeniu , jęczeniu i postawieniu kilku kwestii na ostrzu noża  - uległ. Oczywiście nasłuchałam się ze się nie da, że nie można ale suma summarum szafa zniknęła z przedpokoju. Dzięki temu , przestrzeń powiększyła się o 60 cm. W bloku to luksus . Teraz można swobodnie się obrócić. A jak było i jak jest zobaczcie sami. Niestety nie mogę odszukać zdjęcia z szafą Komandor ale po kolorze ścian można sobie wyobrazić jak to wyglądało. 



Zerwaliśmy ohydną zielono trawiasta tapetę i skuliśmy stare kafle. Na ścinę wybrałam tapetę która widziałam na kilku waszych blogach. Od początku szalenie mi się podobała. ściany utrzymałam w tonacji lekko złamanej bieli i szarości. Na jednej ze ścian z racji tego że była mega nie równa chciałam bardzo zastosować białą cegłę. Niestety koszt przerósł mój budżet i skończyło się na własnoręcznej przecierce gipsowej. A oto efekt:









Pozdrawiam Was Klaudia




środa, 21 stycznia 2015

Moje mieszkanie po remoncie - kuchnia a w niej sypialnia - odsłona I

                 Nowy Rok Nastaje, Każdemu Ochoty Dodaje


Witam Was serdecznie w Nowym 2015 roku.

Pisałam Wam ostatnio, że w naszym domostwie nastało wiele zmian . Zeszły rok był dla mnie i mojej rodziny nie lada wyzwaniem. Odsłoniłam  Wami już wcześniej kilka istotnych kwestii, które w moim zeszłorocznym czasie nastąpiły pod względem zawodowym.
Teraz czas na to aby ukazać Wam metamorfozę mojego  mieszkania. Jestem z tego szalenie dumna gdyż razem z Olkiem i moimi chłopakami dokonaliśmy tego sami. Nie chciałam dzielić się tym publicznie  dopóki moja cała rodzina nie zobaczy naszych dokonanych poczynań. Więc oto jesteśmy już po wizytacjach, parapetówkach i uroczystych inauguracjach a ja mogę z czystym sercem podzielić się tym z Wami. Ciekawa jestem Waszego zdania.

Kupując nasze 4 pokojowe mieszkanie, które znajduje się na III pietrze od razu wiedzieliśmy że zmienimy w nim wiele. Wiedzieliśmy też, że jest idealne dla naszej piątki, chodź co prawda z kilkoma mankamentami ale co tam..... Myślałam , planowałam, przestawiałam i kombinowałam dwa lata aby dobrze to wszytko zaprojektować. Plany miałam gigantyczne ale życie i Olek :O) je trochę zweryfikowali - niestety. Zobaczcie co udało nam się wspólnymi siłami zdziałać.

Moja kuchnia to spadek po wcześniejszych właścicielach, nigdy na blogu nie pokazywałam Wam tej strony mojego a'la królestwa - bo jak by nie patrzeć nie było co pokazać. Co prawda wstępną metamorfozę przeszły szafki z bordowego koloru na biały ale reszta pozostała bez zmian.

Podczas remontu cały czas mieszkaliśmy w domu więc egzystencja jak i cała logistyka życia pięcioosobowej rodziny wymagała od nas wszystkich mega spokoju i szeregu kompromisów. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, krzyków i ogólnego rozdrażnienia co było deprymujące i czasem odbierające siły do działania. Dziś wiem że było warto.

 
W naszej nowej sypialni mieliśmy wiele do zrobienia. Ponieważ star kuchnia miała instalacje zupełnie w innym miejscu niż  nowa kuchnia,  musieliśmy wszytko zmienić i przenieść w nowe miejsce. To było dla nas najtrudniejsze. Przy okazji wymieniliśmy i ustawiliśmy kaloryfer w innym miejscu - w normalnym jak powinno być a nie jak za czasów króla świeczka za szafkami.

Zerwaliśmy kafle, usunęliśmy starą framugę, położyliśmy nową instalację a stare kafle na ścianie - aby po prostu zmniejszyć zakres prac przykryliśmy karton gipsem. Położyliśmy panele i pomalowaliśmy ściany.

I tak po 6 miesiącach walki przy samodzielnym remoncie całego mieszkania 6 grudnia nastał czas błogiego spokoju a oto efekt. W moim 4 pokojowym mieszkaniu mam piąty pokój - moją wymarzoną sypialnie. Dzięki temu każdy z chłopców - a jest ich trzech- ma swój własny pokój.










Pozdrawiam Was - Klaudia